Blog o życiu w Finlandii, o języku fińskim, ciekawostki, spostrzeżenia, miejsca warte zobaczenia, muzyka i wiele innych. Zapraszam !

niedziela, 3 maja 2015

Take me to church

Odkrywania Finlandii ciąg dalszy.
Dzisiaj (03.05.2015) miałam niesłychanie miłą okazję uczestniczyć w mszy w kościele luterańskim, 30km od Hameenlinny, w Riihimaki. Pewnie sama  z siebie nie wybrałabym się, ale pojechałam gdyż zaprosiła mnie pewna miła Finka, która dzisiaj śpiewała tam w chórze. Ale aby tam dotrzeć musiałam najpierw pokonać grypę, a potem pierwszą samotną, niedaleką co prawda, wycieczkę autostradą. [Moje auto jest OK ale po mieście. Jazda przepisowym 120km/h zmusza już do ogromnej koncentracji]. Oczywiście cieszę się, że mi się to wszystko udało i choć sama do kościoła nie chodzę, to dzisiejsza wizyta była bardzo szczególna.

Kościół położony był na niewielkim wzgórzu, dość starym drewniany budynek wyłaniał się spośród drzew kiedy zmierzałam do drzwi idąc schodami.



Największe chyba wrażenie zrobiło na mnie wnętrze - bardzo skromne i spokojne. Stonowane kolory. Schludnie a zarazem świeżo. Brak ołtarza - tylko krzyż po środku. Brak rzeźb i obrazów. Brak tego wszystkiego co odwraca uwagę od duchowości i intymności. Nie przytłacza cie widok konającego Jezusa, Apostolowie nie zerkają na ciebie z ukradka, nie wodzą na pokuszenie świecidełka i ozdoby. Pachniało drewnem.



Sama msza przebiegała raczej podobnie do "naszej" - katolickiej. Oczywiście mój fiński ciągle kuleje, ale cieszyło mnie, że coś rozumiałam jednak :) Ksiądz, który prowadził mszę, zanim ta się rozpoczęła witał wchodzących do kościoła ludzi, rozmawiał z nimi i rozdawał kartki, z których śpiewano.  W trakcie mszy, po przeczytaniu z Biblii, zawsze potem zajmował miejsce wśród wiernych. Nie ma oddzielnego krzesełka dla księdza przed ołtarzem. Przez całą mszę nie wstaje się i nie siada na przemian z klęczeniem. Wszyscy po prostu siedzą. Wspólna modlitwa była tylko jedna - i było to, jeśli się nie mylę, Ojcze Nasz.

Eucharystia. Wierni przyjmują sakrament komunii przed ołtarzem - ksiądz podaje do ręki opłatek a idąca za nim zakonnica z dużego kielicha mszalnego przelewa do pojedynczych, małych kieliszków, wino, które następnie przyjmujący komunię spożywają. Na koniec zakonnica podaje chleb i wino księdzu a następnie ksiądz jej. Wierni wracają na swoje miejsca i siadają. 

Nikt nie zbiera na tacę! 

Po mszy można zostać w kościele, ksiądz wychodzi do tych, którzy zostali żeby porozmawiać jeszcze, była herbata i ciasteczka.

Na koniec zauważyłam jeszcze, że z tyłu, w rogu kościoła jest kącik dla młodszych dzieci z zabawkami, stoliczkiem i krzesełkami. 

Na tym zdjęciu poniżej, po lewej stronie od ołtarza widać stoliczek, na którym przygotowane były herbaty i ciastka.

Zdjęć dużo nie robiłam. Nie że nie wolno, ale czasu nie miałam za wiele :)



Wspomnę też o wizycie w Kościele w Skale w Helsinkach bo również robi ogromne wrażenie. Taka oaza spokoju w samym sercu pędzącego miasta. Ach i ta muzyka w stylu Możdżera. No można siedzieć, słuchać i rozmyślać.





I na koniec - z tego co mi opowiedziała moja fińska koleżanka, kościół luterański jest dość różnorodny, a msza, w której dziś uczestniczyłam  wzorowana była na mszy francuskiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz